wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 1

     Gabriella wstała wcześnie, aby jak najlepiej przygotować się do swojego pierwszego dnia w nowej pracy w Ministerstwie Magii. Mieszkała w nowoczesnym, mało magicznym, przytulnym mieszkaniu. Była singielką z aspiracjami, które rzadko kiedy miała okazję spełnić. Jednym z jej marzeń jest posiadanie rodziny lub przynajmniej kogoś, z kim może porozmawiać, pośmiać się, wymienić swoje spostrzeżenia co do nowego partnera przyjaciółki, kogoś kto będzie przy niej, gdy tego potrzebuje. Parę tygodni wcześniej musiała zerwać ze swoim kochankiem, gdy jego żona dowiedziała się o romansie. Stało się to w dość dziwny sposób, kiedy to Gab zadzwoniła do Johna a zamiast niego odebrała jego żona. Wystarczyło, gdy powiedziała "cześć kochanie", a szybkie rozłączenie telefonu dało jej dużo do myślenia. John Brown był trochę po czterdziestce, nosił lekki zarost, było widać u niego zakola i pierwsze siwe włosy. Był mugolem,z zawodu architektem. Choć czasem miał swoje humory, to jednak dogadywali się znakomicie. Zawsze szarmancki, potrafiący rozbawić ją w każdym momencie. Typowa dusza towarzystwa. Trochę żałowała, że skończyło się to w taki sposób, jednak i tak ten "związek" nie miał przyszłości.

     Po wykonaniu codziennych czynności w łazience poszła do swojej małej czarno-kremowej kuchni i zabrała się za przygotowanie śniadania. Najpierw skierowała się na prawo do lodówki, aby sięgnąć z niej potrzebne artykuły. Podeszła do blatu, który był tuż obok i zajęła się tworzeniem swojego małego arcydzieła.
Gdy kanapki były zrobione a kawa zaparzona, usiadła na kanapie przy małym stoliku w salonie, włączyła telewizję i zabrała się za jedzenie.
Po pewnym czasie, gdy spojrzała na zegarek, przekonała się, że ma niewiele czasu, jeśli chce być odpowiedzialną sekretarką.

   Pobiegła szybko do swojej sypialni. Była zła sama na siebie, że nie pościeliła swojego prostokątnego łóżka. Parę lat temu obiecała sobie, że magii będzie używać tylko w wyjątkowych sytuacjach, gdy będzie to zupełnie niezbędne. Podeszła do przestronnej czarno-brązowej szafy i wyjeła ubrania, które według niej były odpowiednie, aby zrobić dobre pierwsze wrażenie.
Gdy była już ubrana i kończyła makijaż poraz ostatni spojrzała w lustro. Biała bluska z długim rękawem, czarna dopasowana spódnica, tego samego koloru szpilki. Założyła jeszcze kolczyki z perłami oraz związała swoje ciemne włosy w ciasny kok. Zabrała jeszcze ciemną torebkę, w której była jej rożdżka i drobne pieniądze.

     W Ministerstwie jak zwykle panował ogromny charmider. Mnóstwo osób dążyło do swoich stanowisk pracy lub szło coś załatwić. Gdy szła w stronę windy wydawało jej się, że widzi Amandę Brown. Przyspieszyła na tyle ile to było możliwe i szybko dołączyła do grupki ludzi czekających przed celem jej podróży.

- Departament Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów.- oznajmił głos.
- Czas na mnie.- pomyślała i wyszła, kierując się w stronę gabinetu szefa tego oddziału.

- Zaraz oszaleje! Co to za totalny brak organizacji!
- Nie denerwuj się tak siostrzyczko.- Harry Potter, szef Biura Aurorów próbował jak mógł uspokoić swoją starszą o rok siostrę, która bezceremonialnie wpadła do jego gabinetu, wykrzykując różne epitety na temat swojego przełożonego, którym był sam Blaise Zabini jak i jego dawnej sekretarki. Harry, myśląc o tym bardzo jej współczół, jednak nie miał już siły na ciągłe zmiany humorów Gabrielli.
- Więc co tym razem?
- Gdy wysłałam swoje CV, na pewno nie spodziewałam się tego co dziś rano zastałam. W papierach totalny bałagan, nawet nie pomyśleli o takim czymś jak segregatory. Po prostu... mam dość!
Harry tylko delikatnie uśmiechnął się pod nosem. Jego siostrzyczka była typem osoby, która lubiła porządek, jednak sama nigdy nie lubiła sprzątać. Więc perspektywa spędzenia kilku godzin na układaniu różnych dokumentów musiała nią nieźle przestraszyć.
- Ale to twoja praca i takie masz obowiązki. Wiedziałaś na co się decydujesz...
- Och, skończ już prawić te swoje morały, doskonale wiem co do mnie należy. Zawsze uśmiechnięta, nienagannie ubrana, gotowa zrobić kawę szefowi w każdym momencie, mieć cały jego grafik w głowie i przypominać o wszystkich spotkaniach.
- A co do twojego szefa... on wie, że poszłaś sobie na rozmowy do brata i zostawiłaś całą pracę?
- Harry pobudka! Jest poniedziałek 7.40. Naprawdę sądzisz, że ktoś taki jak Blaise Zabini zjawi się w pracy o tak wczesnej porze? Tym bardziej, że mamy za sobą długi weekend.
- Różne rzeczy się zdarzają. Pamiętam jak siedemnaście lat temu dowiedziałem się, że mam rodzeństwo...
- Też pamiętam. To było dość dziwne. Nie tego się spodziewałam, gdy Dumbledore zabrał mnie od mojej ciotki. Dobra, lecę do siebie.- powiedziała, po czym rzuciła szybkie 'do zobaczenia' i trzasnęła drzwiami.
- Kobiety...- mruknął cicho Harry i pogrążył się w lekturze Proroka Codziennego.

     Wracając na swoje stanowisko pracy mimowolnie przypomniała sobie zdarzenie sprzed kilku lat, gdy dowiedzieła się, że z Harrym są rodzeństwem. Choć codziennie mijali się na szkolnych korytarzach Hogwartu, to żaden z nich nie przypuszczał, że w ich żyłach płynie ta sama krew. Byli przeciwieństwami. Tak w wyglądzie jak i zachowaniu. Gabriella nie bez powodu trafiła do Slitherinu. Przebiegła, cwana, potrafiła walczyć o swoje a do tego była strasznie mściwa i nie znosiła sprzeciwu. Tego dnia, a było to w wakacje przed rozpoczynającym się, szóstym rokiem nauki Harry'ego w Hogwarcie, profesor Dumbledore w odwiedziny do państwa Weasley i nie przyszedł sam.

     Gdy tylko wszedł do kuchni z tajemniczą dziewczyną, wszyscy oprócz pani i pana Weasley byli bardzo zdziwieni, jednak nikt nic nie powiedział.
- Gabriella Langdon, zapewne wielu z was ją znana, chociaż raczej powinienem powiedzieć Potter. - w tym momencie, wszyscy jak na wystrzał unieśli swoje zdziwione, pełne szoku spojrzenie na przybyłych.
- Aaale jak to?- zapytał Harry.
- Och... To długa historia, którą jak przypuszczam, każdy z was chętnie usłyszy. Ukrywałem to przez tyle lat, ponieważ Czarny Pan nie może wiedzieć o tym, że Harry ma siostrę. Tego dnia, gdy stała się ta straszna tragedia i wasi rodzice zginęli, Gabriella na szczęście była u swojej chrzestnej.- wszyscy patrzyli na siebie nie dowierzając w to co właśnie usłyszeli.- Wybaczcie, że wcześniej wam tego nie powiedziałem.- kontynuował Albus patrząc na dwójkę nastolatków, których ta sprawa bezpośrednio dotyczyła.- Nie mogłem.

- Uważaj jak chodzisz Langdon!
- Och przepraszam najmocniej.
- Czekam i czekam aż ktoś łaskawie mi otworzy a tutaj co się okazuje? Nowa sekretarka mojego przyjaciela wogóle się nie sprawdza. Co byłaś na ploteczkach u koleżanki?- Zimny, sarkastyczny ton. Tlenione włosy i niebieskie oczy patrzące na nią z politowaniem. Tylko do jednej osoby pasuje ten opis. Draco Malfoy.
- Tylko jego mi tutaj brakowało- pomyślała Gabriella, po czym dodała.- Nawet jeżeli, to co. Nie bez powodu nakleiłam kartkę 'zaraz wracam'.
- Powinnaś być dla mnie grzeczniejsza. Wystarczy, że powiem jedno słowo Zabiniemu i pożegnasz się z tą posadą.- posłał jej kpiący uśmieszek po czym kontynuował.- Mam ci przekazać, że Blaise'a cały tydzień nie będzie. Wszystkie spotkania masz przełożyć. Przy okazji, gdy wróci chce widzieć nienaganny porządek w papierach i brak jakichkolwiek zaległości. To tyle. Powodzenia.- powiedział po czym odszedł w tylko sobie znanym kierunku.
- Z kim ja pracuje...- powiedziała do siebie i weszła do biura.

~*~
Witam wszystkich. Pierwszy rozdział krótki i opublikowany później niż zamierzałam. Usprawiedliwić się mogę jedynie lenistwem, które mnie ogarnęło w te wakacje. Mój dzień wygląda tak, że wstaję około 11 oglądam Dr. House. W przerwach reklamowych jem śniadanie. Następnie jadę na miasto lub dalej oglądam różne seriale. Nie mam chęci dosłownie na nic. Ale sama wiem jak czasem wkurzające jest oczekiwanie na kolejny rozdział opowiadania i dlatego postaram się, aby tak duże przerwy pomiędzy kolejnymi notkami nie miały już miejsca. Proszę o komentarze ze szczerą opinią oraz o wytykanie mi błędów. Rozdział nie jest zbetowany, aktualnie szukam jakiejś strony z betami. Gdy tylko będzie poprawiona zaraz lepszą wersję tutaj zamieszczę.

Pozdrawiam ;)

sobota, 19 lipca 2014

Prolog

- Ale, przecież to może wiele zmienić. Lili proszę!
- Nie Severusie. Powiedziałam ci o tym, bo myślę, że tak należy. To było jedno przypadkowe zdarzenie. Posłuchaj...
- Jak to przypadkowe? Uważasz, że to nic nie znaczyło?
- Sev, to była pomyłka. Wybacz...
- Lili choć. Chodźmy stąd. - włączył się do rozmowy James, delikatnie łapiąc swoją narzeczoną za rękę.
- Proszę cię Severusie, zachowaj to tylko dla siebie. Wiem ja, ty, James i Dumbledore. I niech tak zostanie.